Po przeprowadzce okazało się, że za bardzo nie ma gdzie trzymać rzeczy przeznaczonych do prania. Z racji mikroskopijnej wielkości łazienki trzeba było "brudnik" umieścić gdzieś pod ręką w korytarzu. I tak stanął wątpliwej urody plastik, w wątpliwej urody kącie. Niespecjalnie się tym przejmowałam, ale trafiła się fajna okazja i nowy-stary, wielgachny nabytek z targowiska wpasował się idealnie we wnękę w korytarzu. Nie sądziłam że będzie pasował prawie do centymetra. Trafiło się ślepej kurze ziarno. Kosz solidny (spokojnie wytrzymuje siedzącego brzdąca), bardzo (!) pojemny, bo ma prawie 60cm średnicy i dodatkowo miły dla oka.
Nie mogłam sobie odmówić małej sesji zdjęciowej ;-)
Myślę, że w przyszłości wyląduje jako brudnik w większej łazience lub w pokoju Młodszego na wszędobylskie zabawki lub ...my starsi przytulimy go do swojej sypialni lub...coś się wymyśli.
Kilka wyłowionych z sieci inspiracji zastosowań takiego kosza:
...w łazience
via |
via |
via |
via |
takim koszem sama bym nie pogardziła, zwłaszcza, że obecny wiklinowy dogorywa;)
OdpowiedzUsuńMy na starym mieliśmy przez lata kosz z trawy morskiej. Całkiem dobrze służył ale się wyeksploatował, no i był dużo mniejszy. Teraz to będzie bezstresowo, że pranie mi zacznie wyłazić przez klapkę ;-)
UsuńAleż olbrzym fajowy :))) ten kosz oczywiście :)) a krasnal w środku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja tylko mam nadzieję, że krasnal nie wpadnie na jakiś niszczycielski pomysł w stosunku do olbrzyma.
UsuńWpadam z rewizytą :) I widzę zakup świetny i synkowi również się podoba :))
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru! Marta
Dzięki za odwiedziny, zapraszam częściej :-)
UsuńŚwietny :) ja na brudy w tkmaxie kupiłam wielką puchę na psie żarcie. Fajnie wygląda, ale kosz jednak lepszy :) Chyba muszę coś uszyć :)
OdpowiedzUsuńUściski :)
Renatko, nie wątpię, że oko mi zbieleje, jak coś uszyjesz :-) Uwielbiam patrzeć na Twoje prace.
UsuńKosz jest cudny! A jaka zawartość? :))))
OdpowiedzUsuńZawartość bardzo zmienna i ruchliwa :-)
UsuńAsia świetnie wygląda i jak jeszcze cena była obiecująca...to przecież musiałaś nabyć ;-). Ja też często odmawiam sobie różnych fajnych gadżetów bo ceny bywają dla mnie ostrym przegięciem. Buziaki i dobrego dnia ;_)
OdpowiedzUsuńDizajnerskie must-have'y i gadżety nie dla mnie. Nie powiem, że mi się nie podobają (czasem skuszona coś kupię), ale często cena jest zbyt kosmiczna do tego, co dany produkt sobą reprezentuje. Po stokroć bardziej wolę dać szansę przedmiotom z drugiego obiegu, które po małym liftingu (lub bez) mogą posłużyć przez lata.
UsuńTen znak zapytania w tytule zaniepokoił mnie nieco. Ty nam tu o sesji niby przypadkiem poczynionej... A może te przymiarki niewinne, to pomysł na wykorzystanie kosza w dwójnasób - czasem po prostu człowiek w spokoju by się kawy napił, ale te "robokopy" nie dają :) Ładny ten kosz, bije na głowę plastiki. Pozdrowienia serdeczne.
OdpowiedzUsuńHehe uśmiałam się. Widzę, że mamy podobne poczucie humoru Milenko ;-)))) Wczoraj Młodszy przeszedł sam siebie....przydałby się czasem kosz z zamknięciem ;-)))
UsuńZamknięcie zawsze można dorobić ;)) jak człek doprowadzony zostanie do ostateczności ;)
OdpowiedzUsuńWielofunkcyjność kosza jest przekonywująca. Na dodatek rzeczywiście pasuje do różnych wnętrz... żeby nie pokusić sę o stwierdzenie, że wszędzie by się przydał :)
Pozdrówka.
To prawda, jako schowek jest genialny! W ogóle to mógłby się cudownie rozmnożyć - wyrzuciłabym większość plastików, w których chowają się zabawki i inne duperele.
Usuńduży i bardzo fajny! przydałby mi się taki na rysunki zwinięte w ogromne rulony, ktore poki co stoja pod sciana i niezbyt ładnie sie prezentuja!
OdpowiedzUsuńAleż się uśmiechnęłam na widok lizaka ;)
OdpowiedzUsuńWojtek ostatnio odstawiał teatralną scenę przy kasie w jednym z supermarketów ...,,daj,,, niosło się echem, ale matka nie ustąpiła ;)))
Koszy nigdy za mało -przynajmniej u nas.
Ze słodyczy najczęściej kupujemy nadziane żelki (Młodszy je kocha miłością bezdenną) lub klasyczne ciastka, najlepiej domowe, lizaków nigdy nie popieraliśmy. Ten na obrazku to lizak "tabletka do ssania", bo akurat miał chrypę i czerwone gardło - genialny wynalazek dla mniejszych dzieci, które nie poradzą sobie z tabletką. A jeszcze jak się upominał o "lizaczka". A sceny też potrafi robić, z pluciem i gryzieniem - taka bestia!
UsuńAlez młody urósł już..A kosze zawsze sie przydadzą.Ściskam
OdpowiedzUsuńBestyjeczko! Okazuje się, że od lipca tu nie gościłam:) ale się zdziwiłam widząc Waszego Młodszego:))) Przeczytałam sumiennie wszystko i ... aleście się posunęli! Z robotą ma się rozumieć. Gratuluję postępów. Pomysł z dwiema sofami bardzo praktyczny, tyle, że u mnie nijak by nie weszły ( chyba, że przez nie będę skakać, albo wyburzymy jedną ścianę. A do tego bardzo memu mężowi daleko... Kominek z drewnem z boku, inspiracja 3 i 4. Ściskam i życzę wytrzymałości. Jeszcze tylko lat parę i znikną wszelkie dziury:)))) ( no, nas to akurat nie dotyczy, co widać na naszych obrazkach, wciąż coś nam się w życiu sypie, więc urządzanie się i spełnianie marzeń odpływa w dal)
OdpowiedzUsuńPomyślności, radości i zdrówka w nadchodzącym nowym roku!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tomaszowa
piękna zdobycz! ale jego zawartość jest przecudna ;)
OdpowiedzUsuńCudowny kosz, u mnie w każdym kacie jest jakiś kosz, ja mam chyba koszomanię
OdpowiedzUsuń