środa, 16 grudnia 2015

Kilka pomysłów na prezenty DIY last minute

Nie jest łatwo wyszukać coś niebanalnego, spersonalizowanego (modne pojęcie), co trafiłoby w gust obdarowanego, a i jeszcze nie kosztowało fortuny. Nie jest problemem obdarowanie zapalonego kolekcjonera różności, bo zawsze można dokupić kolejny eksponat do kolekcji. Fajnie jest także, jak adresat prezentu lubi rękodzieło, bo to zawsze dobry pomysł na unikatowy prezent i nie tylko pod choinkę. Mam to szczęście mieć Przyjaciółkę od serca, która lubi dostawać moje wytwory, a i od niej otrzymuję fantastyczne rzeczy dziergane malutkimi krzyżykami. Nigdy nie potrafiłam haftować, chociaż próbowałam się nauczyć, nie dla mnie taka zabawa z ciągle plączącą się nitką. Wiecie, że lewa strona haftu wygląda u niej prawie jak prawa? Dla mnie to niepojęte. Chylę czoła przed wszystkimi, którzy potrafią robić takie cuda.
Dziękuję Kaśku! poduszka robi klimat w świątecznym salonie :-)
A co, jeżeli nie mamy wyjątkowego daru do majsterkowania, szycia, czy dziergania, a nie chcemy kupować kolejnego pachnidła, czy świątecznych ciepłych skarpet? ;-)
Poniżej kilka pomysłów, które nie wymagają nie wiadomo jakich umiejętności i można je szybko wykonać (to dobra wiadomość dla spóźnialskich). Sama wykorzystałam już większą część pomysłów w poprzednich latach i mam ambicję tę listę stopniowo poszerzać.
Jeżeli macie jakieś sprawdzone pomysły na DIY last minute, bardzo proszę o wpis w komentarzu :-)

DLA DZIADKÓW (przetestowane), wykonane obowiązkowo wspólnie z dziećmi:
  • piernikowe choinki - wycinamy gwiazdki z ciasta piernikowego w kilku formatach i składamy po upieczeniu choinkę na lukier lub czekoladę;
Źródło: Pinterest
  •  świąteczne ciastka - zjadane przez wszystkich z wielkim smakiem. Sama najczęściej korzystam z przepisu na "Cranberry noel cookies" - w sieci jest pełno odnośników;
    Źródło: Pinterest
  • domek z piernika (lub szopka) - podobnie jak piernikowa choinka - wycinamy części na domek i sklejamy lukrem/czekoladą. Jeżeli nie mamy własnego pomysłu na wykrój, wystarczy wyguglać "domek z piernika szablon" - całkiem sporo propozycji;
źródło: Pinterest
  • pachnące pomarańczowe kule z g(w)oździkami - spokojnie możemy całość realizacji przekazać dzieciom :-)) Dla młodszych możemy zrobić ułatwienie, ponakłuwać wstępnie pomarańczę widelcem;
Źródło: Pinterest
  • girlanda z pierniczków - kolejna wariacja na temat: co można jeszcze zrobić z piernikami?;
źródło: Pinterest
PREZENTY W SŁOIKU - duże pole do popisu dla wyobraźni:
  • kulinarne (półprodukty z dołączonym przepisem na wykonanie czegoś pysznego)
źródło: Pinterest
  • tematyczne (poniższy fantastyczny przykład dla zapalonych ogrodników), ale może być też przydasiownik szyciowy, czy drobiazgi dla majsterkowicza;
Źródło: Pinterest
  • DLA NASTOLATKÓW (którzy kręcą nosem na prezenty, ale kasa lub karta prezentowa zawsze mile widziana):
źródło: Pinterest

źródło: Pinterest
Wiecie jaki nietypowy prezent zapamiętałam na lata?
Gdy byłam smarkata, lubiłam czytać kryminały. W bibliotece nie chcieli mi ich pożyczać ze względu na wiek (nawet tych z Sherlockiem Holmesem). Moja starsza siostra pod choinkę podarowała mi stosik kryminałów z biblioteki. Byłam PRZESZCZĘŚLIWA, wcale nie musiałam ich mieć na własność, a radochę miałam, że HO HO!
~~~~~~~~~~
Najlepszym prezentem dla naszych bliskich jest CZAS, jaki im poświęcimy. Nie dajmy się zwariować świątecznej gorączce :-)

Życzę Wszystkim radosnych świąt Bożego Narodzenia, pełnej miłości i spokoju atmosfery!

czwartek, 5 listopada 2015

Kąt do pracy - ciasny ale własny

Nie wiem jakim cudem tak długo obywałam się bez własnego kąta do pracy? Czasem coś dłubałam przy ławie, ale moje plecy dobitnie dopominały się zmianę pozycji na wygodniejszą. Stół w kuchni wygodny i duży, ALE to główny rewir buszującego Młodszego, nic się dłużej w całości na nim nie uchowa. Codziennie wygarniam spod stołu stosy klocków na zmianę ze stosami książeczek.
W końcu zmieniłam miejscami kilka mebli - okrągły stolik z krzesłem poszły na zimowanie na nieużytkowaną górę, biurko wróciło z góry i wylądowało w salonie. Ucieszyłam się jak dziecko z nowej zabawki. Od razu zagospodarowałam szuflady i bronię terytorium jak lwica przed lepkimi łapkami. Czuję, że nabieram wiatru w żagle.
Nie miałam specjalnie ochoty na wyszukaną aranżację, po prostu cyknęłam fotkę jak jest, korzystając z pięknego słońca weekendowego. W tygodniu po pracy pozostaje tylko oświetlenie sztuczne, z małej miedzianej lampki, zakupionej dawno temu na giełdzie staroci.
Na stole wylądował też kawałek korka, który miał być "tablicą", ale zmienił przeznaczenie. Stojąca lampka posiada niewyklejoną filcem podstawę (kiedyś się za to wezmę, a lista "TO DO" ciągle rośnie w zastraszającym tempie), która bezlitośnie rysuje woskowe wykończenie blatu. Aby ocalić wygłaskany blat, musiałam szybko znaleźć coś do osłony powierzchni. Dodatkowo korek spełnia funkcję "stopera" dla ciągle uciekających koralików.
Niewiele się zmieniło w naszym domu, zagęszczenie i tak było dosyć duże, czasem meble wędrują tu i ówdzie. Zastanawiam się czy w zimie będę miała więcej czasu na zachomikowane w głowie projekty?
Inspiracje
Jak zawsze wrzucam garść inspirujących fotek z Pinteresta w tematyce małego domowego biura....Nie do pogardzenia :-) Smacznego!
Źródło: Pinterest
Mimo, że nie przepadam za meblami miźniętymi białą farbą, na powyższej inspiracji mnie to nie razi. Łykam wszystko. Jedna zasłona a jaki efekt!
Źródło: Pinterest
Jakoś tak mi się wybrała kolejna inspiracja, że biurko także jest przeznaczone dla 2 osób. Tutaj pomysł z belą papieru - do pozazdroszczenia, poza tym fajne krzesła warsztatowe, ciekawe po ilu godzinach siedzenia zaczyna boleć tyłek? ;-)
Źródło: Pinterest
To cudne antyczne chińskie biurko ciągle przyciąga mój wzrok. Fantastyczne! A ile musi miejsca zabierać....
Na zakończenie moje małe marzenie: własny kącik w sypialni. Nie do końca pozbyłam się myśli, że będę mieć kiedyś sekretarzyk na własny użytek....Prywatna szuflandia pełna skarbów...Może być i bez bażanta :D
Źródło: Pinterest
źródło: Pinterest

środa, 2 września 2015

Farba tablicowa i drzwi

Już od dłuższego czasu chodziła mi po głowie tablica, DUŻA, do zapisywania słówek - nie tylko dla mnie (postanowiłam się podciągnąć z języka na starość), ale przede wszystkim dla mojego Starszaka. Przetestowałam w wakacje na lodówce. Słówka wpisane zmywalnym pisakiem, same wchodziły do głowy. Miejsca na lodówce nie jest za wiele, tym bardziej, że najczęściej wiszą tam rzeczy "to do" dla grona zapominalskich. Potrzebowałam czegoś większego, DUŻO większego.

Najpierw polowałam na jakąś ramę lub stare, słusznych rozmiarów lustro, najlepiej starociowe, które można by było przysposobić. Bezskutecznie - albo nie ten rozmiar, albo nie ta cena. Marzeniem ściętej głowy była stara tablica szkolna, najlepiej w drewnianej ramie. Tja.
W końcu wpadłam na oczywistą oczywistość - przecież mam dużą powierzchnię roboczą -  prowizoryczne drzwi zamykające klatkę schodową na górę! Duże, bez walorów dekoracyjnych (łagodnie rzecz ujmując), codziennie się je mija dziesiątki razy, więc nie ma siły, żeby wzrok się na nich nie zatrzymał - wymarzone powtórki słówek zapewnione! Wystarczy zadbać o cotygodniową zmianę "dekoracji" no i nie żal malować.
Jak już się uczepiłam myśli, nie dało rady się z pomysłu wyleczyć. Kupiłam farbę tablicową (żałuję tylko, że nie przypomniałam sobie o sandrynkowym przepisie na tanią farbę tablicową: pomieszać akrylówkę z talkiem - opis doświadczenia: tu).
Swoje doświadczenia z DIY opisałam w "Nowym domu w starym stylu 2" - serdecznie zapraszam: TU.
Od dzisiaj szaleństwo czas zacząć. Zawsze chciałam mieć jakąś powierzchnię do bazgrania - teraz cieszę się jak dziecko. Z tej okazji zaprojektowałam sobie odpowiedni napis...mam ostatnio prawdziwego hopla na punkcie typografii na tablicach.

A dla podkręcenia apetytu, garść inspiracji "tablicowych" W STARYM STYLU, wyłowionych z sieci:
źródło: Pinterest
Źródło: Pinterest
źródło: Pinterest
źródło: Pinterest
Przykładowe typograficzne małe dzieła sztuki, wśród nich polska produkcja - niedoścignionego Tomasza Biernata, która była moją podstawą i inspiracją do zaprojektowania swojego napisu:
Źródło: Pinterest
Źródło: Pinterest
i kreatywny akcent na koniec:
Źródło: Pinterest
Macham łapką do Wszystkich, którzy jeszcze tu zaglądają!

sobota, 16 maja 2015

Pomysł na urodziny dla 11 latka (birthday GANGSTER party ideas)

W tamtym roku podjęliśmy się trudu zorganizowania MINECRAFT-owych urodzin dla 10-latka. Z roku na rok poprzeczka ustawiona jest jednak coraz wyżej, bo coraz trudniej zadowolić nastolatka. Chciałam pójść na łatwiznę i zrzucić organizację na kogoś innego, taki paintball w terenie, za którego każdy nastoletni chłopak dał by się pewnie pokroić!
Rozeznałam sprawę - na pewno fantastyczna, ale niestety dla nas za droga impreza :-(
Pozostało więc: założyć dużą skarbonkę na przyszły rok, zakasać rękawy i w tym roku znowu poprowadzić organizację samodzielnie.
Hasło przewodnie
To w sumie najważniejsze i najtrudniejsze, żeby było ciekawie i niepowtarzalnie. Zaczęłam kombinować najpierw z programem urodzin, a hasło się samo wyklarowało:

GANGSTER PARTY!

Gwoździem programu jest gra towarzyska: MAFIA. Jestem pewna, że każdy chociaż raz w życiu w nią grał i miał niezapomniane wrażenia lub chociaż o niej słyszał.

Zaproszenia
Samodzielnie wykonane, może nie jest super - piękne, ale pasuje stylem do tematu imprezy.
Tak jak w tamtym roku, zaproszeniem można się częstować. W Paint-cie można uzupełnić imię dziecka i zmienić cyfrę lat. Najlepiej wykorzystać do tego darmową czcionkę w stylu retro: GatsbyFLF-Bold do pobrania tutaj.

Dekoracje i gadżety

W tym roku powiększyłam trochę budżet o gadżety. Dla każdego zaproszonego młodego mafiozy zestaw upominkowy wprowadzający w klimat imprezy, zapakowany w szarą torebkę opatrzoną stylowym znaczkiem.

Lista proponowanych gadżetów (do wyboru):
  • Kapelusz a'la Al Capone - do zakupienia w hurtowni z przebierankami (koszt ok. 8zł/szt.);

  • Stylowe szelki - dostępne np.: na alledrogo (koszt ok. 5,5zł do 6zł/szt.);

Dodatkowe rekwizyty do gry (nie są konieczne, ale wzmacniają klimat):
  • opaski na oczy - miasto śpi i nie podgląda (koszt gotowej opaski ok. 1,40/szt. - u mnie się obyło)
  • identyfikatory (holdery) - z imionami mafiozów (koszt identyfikatora 2,60 za opakowanie 10szt., można tanim, domowym sposobem przypiąć karteczki agrafkami - też ujdzie);
Niewiele trzeba żeby z drobiazgu zrobić personalizowany gadżecik. Znajdą się odpowiedniki włoskie dla Piotra, Szymona, Mateusza, Łukasza, Patryka, Jakuba...lub można wylosować dla każdego coś innego.  To też dobry pomysł, żeby zapoznać gości ze sobą, jeżeli pochodzą z różnych środowisk - u nas się sprawdziło.
Obrazkiem można się częstować do woli:
  • pistolet - zabawka na kapiszony (1 szt.)
  • świeczki "życia"

Program urodzin

Na rozgrzewkę:
  • KALAMBURY - reguł raczej tłumaczyć nie trzeba. Dobra rozrywka na rozgrzewkę i przełamanie lodów, lub:
  • KILLER - czyli zabijanie przez mruganie, prosta gra towarzyska w klimacie mafii; U nas było kilka partyjek killera.
Reguły gry:
Uczestnicy siadają w kręgu tak, aby każdy widział oczy pozostałych członków zabawy. Wszyscy zamykają oczy, wówczas prowadzący grę (rodzic, mistrz gry) wybiera killera poprzez dotknięte wybranej osoby. Można także wyłonić "killera" poprzez losowanie kart. np.: As kier - oznacza rolę "mordercy". Uczestnicy gry trzymają swoją tożsamość w tajemnicy.

Killer zabija poprzez mrugnięcie jednym okiem. Ten, kto zobaczy, że ktoś do niego mrugnął, mówi po kilku sekundach (3-4 sek.) „Jestem zabity”.
Zdemaskować osobę mrugającą można poprzez wskazanie jej palcem przez dwie osoby. Jeżeli obie osoby wskażą zabójcę – gra się kończy. Jeżeli wskażą tę samą osobę, ale nie killera, albo dwie różne osoby – gra toczy się dalej. Każda osoba może podczas jednej rozgrywki tylko raz wskazać zabójcę.

  • MAFIA - gra towarzyska od 7 osób;
źródło: genialne karty do gry stąd
Warto pochylić się nad wcześniejszym przyswojeniu reguł gry. Rola prowadzącego tzw. mistrza gry i rozstrzygającego wszystkie spory przypada właśnie jednemu z rodziców. Syn początkowo był sceptycznie nastawiony. Mafia? hmm, może wystarczą same kalambury? 
Reguły gry można pobrać sobie stąd. Cała akcja skupia się na tym, kto kogo pierwszy wyeliminuje... czyli Obywatele kontra Mafiozi. Post factum: krótko: to był HIT!

  • PIZZA ITALIANO
W przerwie pomiędzy rozgrywkami mafijnymi, zaprosić uczestników do kącika master chefa. Czas na samodzielne zmagania i kompozycje kulinarne.
Przygotować wcześniej dużą ilość ciasta drożdżowego na pizzę. Podzielić na małe kulki, można rozwałkować i zafoliować krążki, żeby nie wyschły - w wersji hardcore pozostawić wałkowanie młodym.

Przygotować półprodukty w miseczkach (wg własnego widzimisię): dużo tartego żółtego sera, trochę szynki, trochę pieczarek, trochę ananasa, pomidor, papryka (co kto lubi)...
Post factum: O dziwo chłopaki od razu wyrwali chętnie do kuchni. Myślałam, że słabo będzie z kucharzeniem, a tu proszę, SIĘ ZDZIWIŁAM. Każdy chciał przygotować pizzę w własnej wersji smakowej. HIT! 
Najchętniej używane produkty: ser! DUŻO SERA, szynka, kukurydza, pieczarki.

Dodatkowe atrakcje:
  • strzelanie z wiatrówki do puszek - TYLKO pod opieką dorosłego; HIT!

Muza

Warto zaangażować Młodego w przygotowanie przyjęcia. Oprócz złożenia zestawu powitalnego dla własnych gości, przygotowania półproduktów, dobrze jest zlecić przygotowanie muzyki... i nie krzywmy się, jeżeli będzie to rap, bo raczej wątpię. że młodzi przełknęliby jazz ;-) Post factum: muza była niepotrzebna, bo impreza całkowicie w plenerze, Młody przygotował pakunki dla gości.

Tort i przekąski

Czerwono-różowa wersja ciasta Shrek: czyli ciasto "Fiona". W tamtym roku się zajadali zieloną, więc zaryzykowałam powtórkę z rozrywki - zrobione w okrągłej tortownicy. Młody nie życzył sobie przystrajania bitą śmietaną, więc na stół poszła taka goła wersja:

  • zamiast zielonych galaretek: czerwona truskawkowa (lub malinowa), 
  • zamiast kiwi - truskawki 
  • zamiast zielonego Pysia - czerwone (truskawkowe lub jagodowe);  

Pozostałe standardowe przekąski: owoce, paluszki, ciasteczka...itp
Na ciepło: pizza (z punktu Pizza Italiano).
Niestety mam mało zdjęć...trzeba by jeszcze jakiegoś fotoreportera zatrudnić.
Padam na twarz, trzeba odespać stres. DOBRANOC!

środa, 29 kwietnia 2015

Nierdzewna suszarka do naczyń - mój wybór.

Z wrodzoną sobie nieciepliwością czekałam na zamówioną suszarkę. Przyszła dzisiaj. Jak tylko zdołałam zająć czymś Młodszego, dobrałam się do zawartości płaskiego pudełka. Model do samodzielnego złożenia i dobrze, w całości mogłaby się uszkodzić. Kurierzy różnie obchodzą się z towarem - mam dowód, a nawet dwa (potłuczone rezerwuary do WC - długa historia).
Instrukcja załączona, ale konstrukcja jest na tyle dobrze zaprojektowana, że i bez papierka da radę ją poskładać. Lubię takie wyzwania, więc sama ją poskręcałam, nie czekając na męską rękę.
Zgadnijcie ile można zrobić zdjęć nowej suszarce? Starszak patrzył na mnie dziwnie, mam nadzieję, że nie stukał się po głowie za moimi plecami :P
Tłumaczę sobie tą ilość tym, że ja bym chciała, żeby ktoś tak dokładnie opisał swój udany czy mniej udany zakup (pokręcona babska logika). Łatwiej by mi było podjąć decyzję, a nie tylko na podstawie fotki producenta na stronie sklepu. Czasem lubię grzebać na forum Muratora - tam to można się naczytać, z pierwszej ręki (i dobrze)!
Szybkie porównanie wielkości (stara vs nowa). Przerzuciłam obecny wkład na nowy nabytek, jest mniejsza, nie wszytko weszło, szkoda. Nowa mogłaby być dłuższa - mam nawet miejsce....
W detalach całkiem-całkiem. Wygląda naprawdę porządnie. Tacka trzyma się na plastikowych prowadnicach. Rurki zakończone gumowymi zatyczkami, całość na plastikowych stopkach (jeszcze ich nie zamontowałam, bo są na wcisk, a nie wiedziałam czy będę ją zwracać czy nie). Całość skręcana śrubkami.
 Stal z połyskiem satynowym, jak w prawdziwych "nierdzewkach". Nie rozczarowałam się.
Półka na talerze ma dosyć spore przegródki. Głębokie miseczki niestety nie trzymają się dobrze - trzeba będzie suszyć je na dolnej półce. Obawiam się także o brzegi talerzy - zobaczymy po pierwszych dniach używania, bo suszarka zostaje. Wszystko lepsze niż to co było!
Szufladka "chodzi" gładko, bez problemu trafia się prowadnicą. Dodatkowym plusem jest to, że nie leży na blacie tylko ma pod spodem przestrzeń.
Suszarka jest także wyższa niż poprzednia, obawiam się, że będzie początkowo problem z przyzwyczajeniem się, że trzeba skosem wkładać talerz pod wiszącą szafką - więc tu jest in minus, w stosunku do starej.
Jeszcze kilka rzutów z profilu i en face i można uznać temat za rozpracowany. Co do przyszłości ewentualnego rdzewienia i obrastania kamieniem - dam znać. Przyjaciółka właśnie mi podpowiedziała, że na kamień i osady dobry produkt to: płyn- spray firmy Henkel; bad total BIFF. Muszę zakupić na stoisku z chemią z Niemiec ;-))
 Kto wytrwał do końca? Mega długi i nudny post mi wyszedł....no bo ile można nawijać o jednej suszarce?
Do miłego! Udanego długiego weekendu!
PS. do zdjęć trochę wymiotłam rzeczy dookoła - tak na obecną modłę minimalistyczną ;-)) A na co dzień wygląda to bardziej po cygańsku. Wybaczcie ale pełnego zlewu brudnych garów, słoików na blacie, gąbek i płynu do mycia naczyń w opakowaniu zastępczym, czy michy z resztkami dla kocich dzikusów nie będę prezentować ;-)))
PS2. zapomniałam dopisać, że w komplecie są jeszcze dodatkowe uchwyty i można ją powiesić na ścianie - to tak jakby ktoś szukał takiej informacji.