poniedziałek, 30 czerwca 2014

Wieczorne guacamole

Nie będę się rozpisywać o diecie i cholesterolach. Awokado w menu! - jak ktoś jest sercowcem, to wie, co jest na rzeczy.
Moje pierwsze guacamole (bardziej sałatka niż sos) zrobiłam w piątkowy wieczór. Pierwsze i na pewno NIE OSTATNIE. Wyszło pysznie!

Składniki:

  • 3 owoce awokado - wybierałam takie, które są miękkie z góry, gdy je się delikatnie naciśnie palcem
  • 1 średnia cebula
  • 1 ząbek czosnku (dałam dwa ząbki, my z tych czosnkolubnych)
  • 3 małe pomidorki koktailowe
  • 1 papryczka chilli (ja wzięłam 2/3 pepperoni, bałam się nadmiaru "ognia")
  • pół pęczka pietruszki
  • sól do smaku (dałam szczyptę do siekanego czosnku)
  • sok z limonki (lub cytryny)

Przyrządzanie:

  • awokado przekroić na pół, wyjąć pestkę, obrać - z dojrzałego awokado skórka schodzi bardzo łatwo - palcem można ją podważyć i ściągnąć;
  • 2 szt. awokado rozdrobnić widelcem, trzecie pokroić na cząstki
  • posiekać cebulę, czosnek (z solą), paprykę, pomidorki i pietruszkę
  • wymieszać, doprawić sokiem z limonki (cytryny)
Proste, szybkie do wykonania i bardzo smaczne, na dodatek zdrowe. Wspaniale smakuje na razowcu.
Przymierzam się także do zrobienia masła z awokado - zastąpienie masła margaryną (utwardzaną nie wiadomo jakim cholerstwem) dla mnie to nie jest rozwiązanie. Lepiej już nie jeść go wcale.
A teraz szybka fotorelacja :-)






Zdjęcia zadowolonego męża nie zrobiłam - a szkoda!
Jeszcze mała uwaga - jak ktoś chce przechowywać guacamole dłużej w lodówce, to zamiast mieszać z sokiem z cytryny, należy skropić obficie guacamole po wierzchu.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Co dzisiaj w menu?

 Dziękuję Wam za dobre myśli, przydały się. Mam nadzieję, że teraz będzie wszystko OK.
Korzystając z weekendowego, luksusowego domu letniskowego (na "budowie" pomieszkujemy od piątkowego wieczoru do niedzielnego popołudnia) udało mi się "machnąć" parę słoików dżemów truskawkowych. Będzie jak znalazł na zimowe poranki.
A Wy? Robicie jakieś przetwory? Pomidory, ogórki, inne dobrodziejstwa?
Patrząc na obsypane kwiatem krzaki jeżyn marzy mi się nalewka jeżynowa. Jeśli wierzyć opisom - ma właściwości wspomagające układ krążenia i stabilizuje pracę serca. Przyda się więc jak najbardziej w domowych zapasach. Może ktoś ma sprawdzony przepis? Nigdy jeżynówki nie robiłam, zawsze zjadaliśmy owoce na bieżąco.
Pozdrawiam serdecznie~!

poniedziałek, 16 czerwca 2014

I coż że ze Szwecji?

 
Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam zaprezentowaną u Oli na blogu łazienkę ze szwedzkiego portalu (tu). Powód uśmiechu był banalny - jakbym widziała swój "schowek na szczotki" (1,5 x 2). Docelowo miała to być mała łazienka gościnna, tymczasowo (na nie wiem ile) łazienka rodzinna.
Zaczęło się od wyboru kafli i ułożenia ich w mijankę w kuchni. W łazience przestraszyłam się jednak tej mijanki i mąż ułożył je na prosto. Teraz widzę, że niepotrzebnie bałam się skaczących linii - nawet na małej powierzchni, podoba mi się (przynajmniej na zdjęciach). Oto owe szwedzkie cudeńko:
Źródło: http://fotobloo.blogspot.com/2014/06/zoom-na-wnetrze.html
Chciałam Wam zaprezentować zdjęcie mojej łazienki z podobnej perspektywy i zaproponować zabawę w porównanie. Zdjęcie bez obiektywu szerokokątnego niewykonalne, a szkoda. A w ogóle jakiekolwiek zdjęcie na takiej przestrzeni to była niezła ekwilibrystyka.
Ale nawet w małej łazience można się dobrze bawić...
Porównanie
1. Prysznic u mnie wylądował we wnęce. Jest bardzo praktyczna, bez brodzika. U nas chlapie aż do wejścia do wnęki. Ciekawa jestem jak to wygląda w szwedzkiej wersji?
Bateria - chociaż serce rwało się do mosiężnych baterii retro, jest klasycznie - chrom, za to z termostatem. Niezdecydowanym polecam! Rewelacja.

2. Podłoga - w szwedzkiej niedoścignione, cudne "heksy". Usiłowałam znaleźć coś podobnego w ludzkiej cenie, ale się poddałam. Postawiłam na "drewno". Wybrałam szare drewnopodobne Colorker, seria "Eternal wood", kolor: silver z grafitową fugą Mapei. Jestem zadowolona z wyboru.
 3. Lustro i lampa - zamiast klasycznego lustra - szafka BIAŁA (jedyny biały mebel u mnie ;-)) Flaren z IKEA. Dopiero co zamontowana, dosyć wysoko, żeby nie uderzać głową przy schylaniu do malutkiej umywalki. Bałam się, że przy wchodzeniu pod prysznic będziemy zahaczać o nią barkiem - niepotrzebnie.
Lampka - kinkiet Markslojd z serii Asnen - się nie załapała na zdjęciu, pokażę, jak ogarnę sufit - bo mam nie pomalowany ;-)

4. Drzwi - retro w obu przypadkach, moje - brąz, w inspiracji - biel z cudowną klamką (tylko powzdychać). U mnie (na pocieszenie) na drzwiach praktyczny wieszak. Dopóki nie dokupię małych wieszaczków tu i ówdzie, musi nam wystarczyć.
5. Umywalka - malutka z Cersanit seria Nano. Mimo rozmiarów bardzo wygodna w użyciu a półeczka obok miski bezcenna! Nie wyobrażam sobie mycia twarzy w małych prostokątnych.
A poza numeracją:
Słowo o listwach ...
Wiem, że teraz każdy szlifuje płytki w kancik, żeby na rogach ładnie się schodziło i wyglądało. U nas celowo zostały wpasowane listwy, postawiliśmy tylko na jakość, aby były nierdzewne, metalowe. Kwestia czasu aż ktoś by ten śliczny kancik wyszczerbił - czy to na wąskim wejściu do prysznica, czy na półeczce.
Półeczka - na razie nad zabudową toalety nie ma nic ciekawego:
 
Docelowo chyba "ściągnę" rozwiązanie własnie z tej szwedzkiej łazienki: bardzo mi się podobają szklane półki, a może jakaś inna szafka? Rozważę. Po prawej stronie na wysokości mam jeszcze kaloryfer.
Źródło: http://fotobloo.blogspot.com/2014/06/zoom-na-wnetrze.html
Trzymając się szwedzkiego tematu - kupiłam na alledrogo używaną pralkę ze Szwecji (a jakże). Dobrze rozejrzałam się po necie za przetłumaczoną instrukcją obsługi. Uff, znalazłam. Już te cudacznie nazwane opcje nie sa takie straszne.
Nie wzięłam pod uwagę jednego, że używany "nowszy model" (posiadam stareńkiego, 14-letniego Whirlpoola, którego trochę wzięła rdza na obudowie z przodu) może być w gorszym stanie niż mój staruszek. Tak więc zderzyłam się boleśnie z rzeczywistością, że pralka może być zapuszczona do granic możliwości i nie wiem czy uda mi się ją uratować.
Po rozeznaniu tematu w necie okazało się, że pralka może zarosnąć szlamem - FUJ! Co to było za kołnierzem powala - zapachem i wyglądem. Technicznie sprawna, z bajerami typu opóźniony start, duża pojemność....Mądr Polak po szkodzie. Ciekawe czy coś z tego będzie, czy tylko wyrzuciłam pieniądze dosłownie w błoto?
Wybieranie szlamu i pranie na pusto z gotowaniem jeszcze nie dało spodziewanego efektu. Spróbuję jeszcze z sodą (zaliczone pranie z proszkiem, z octem, z roztworem domestosu). Nie mam nic do stracenia.
**********************************************************
Odrywając się od tematów okołołazienkowych przesyłam Wszystkim kawałek wieczornego nieba....
 i zbieram od Chętnych dobre myśli - będą mi dzisiaj jutro BARDZO potrzebne :-(