wtorek, 25 lutego 2014

Dylematy i małe DIY

W pokoju Młodego zawisły zasłonki. Tytułowe dylematy dotyczą - z firanką czy bez, a może jakaś roleta? Karnisze zakupiłam z opcją na firankę, ale sama nie wiem czy chcę je zawiesić (nawet nie mam pomysłu na to jakie by pasowały). Może doradzicie?
Póki co podobają mi się takie na wpół łyse okna. Zasłonki wbrew trendom - tylko do parapetu. Będzie łatwiej Młodemu nimi manewrować w okolicy biurka i łóżka, które jest prawie dosunięte do ściany.
Pierwsza zasłonka, karnisze w kolorze mosiądz antyczny, na szafie oryginalny chiński lampion.
Nie zrezygnowaliśmy z projektu "chińskiego smoka". Tu i ówdzie pojawiają się orientalne akcenty.
Szerszy widok na "włości"
Z firanką czy bez?
A w kuchni ....inny folk, już nie chiński, a nasz rodzimy. 
Dawno temu kupiłam 3 wycinanki łowickie. Dopiero w ten weekend dokupiłam pasujące ramki (IKEA, Stromby, 50x50). Po przyjeździe na budowę okazało się, że nie wzięłam papieru na passe partout (co za gapiostwo!). Gorączkowo przeszukałam wszystkie graty i znalazłam rozwiązanie. 
Zamiast papieru użyłam kawałka szarej tkaniny. Przycięte naprędce, tył zabezpieczony taśmą izolacyjną. Po prostu MUSIAŁAM zrobić to do końca.
Kręciłam się z tymi ramkami po całej kuchni, ale stwierdziłam, że nad kredensem będzie im najlepiej. Zapełnią pustą przestrzeń i będą miłym akcentem kolorystycznym w ciemniejszym kącie. Póki co zostały postawione na kredensie dla oswojenia. Docelowo zawisną na ścianie.

A teraz uśmiech numeru....mój salon ;-))
A! ...i trochę prywaty - chłopaki z szafy. Dla takich uśmiechów warto żyć.
Pozdrawiam i zapraszam do "Nowego domu w starym stylu 2" - kilka słów o renowacji stołu kuchennego i dylematach z wyborem (znowu).

niedziela, 23 lutego 2014

Kredens niespodzianka i rzeźnicka deska

Rozkręcam się na całego. Teraz to będę przynudzać ciągle z nowymi zdjęciami. Tak się cieszę, że urządzanie ruszyło z miejsca. Cały dzień poświęciliśmy na skręcanie mebli przywiezionych z "przechowalni" u teściów. Najśmieszniejsze, że jeden z nich, ogromy kredens, 2-metrowy brzuchacz, stał opatulony dobre kilka lat w garażu, więc już nawet zapomniałam, jak wyglądał, bo nie posiadałam żadnych zdjęć. Tak więc dzisiaj było trochę jak z jajkiem niespodzianką - nie wiadomo co się znajdzie po otworzeniu opakowania. Na szczęście się nie rozczarowałam.
Kredensy już wygłaskane, odświeżone, czekają grzecznie na zagospodarowanie. Stół czeka w kolejce do szlifowania i wykończenia. Drugie tyle mebli porzucone w holu...kolejna oczekujących jak w NFZ.
Mogę tymczasem pokazać drugą, "starą" część kuchni - kąt jadalniany. Jak trochę ogarnę to zrobię zdjęcia części 1 i 2 razem. Dla wielu będzie to może i stylowy zgrzyt, ale mnie taki eklektyzm całkowicie odpowiada.
 Na smaczek wrzucam coś co za mną długo chodziło, aż w końcu się zawzięłam i jakąś nocą zrealizowałam pomysł (myślę, że nie wyczerpałam jeszcze tematu), a żeby nie przedłużać - deska do krojenia w nowej szacie, w sam raz do projektu "ubojnia"...;-)))

deska "rzeźnicka"
To nie transfer. Motyw został pieczołowicie wypalony na desce, więc jest ona jak najbardziej użytkowa a nie ozdobna!
To do miłego! W poniedziałek mam urlop, wieszamy karnisze ;-)
PS. Specjalnie dla Oli Zebry (pozdrawiam Cię Olu i Twoich stu czytelników, o pardon 102! ;D) - stołek brzydal. Jak tylko będę miała czas to się za niego zabiorę i pokażę poczynania w "Nowym domu w starym stylu 2".
Uśmiechy ślę!

niedziela, 16 lutego 2014

Jest baza...

Starszy aż piszczy, żeby w końcu mieć swoją przestrzeń. Wcale mu się nie dziwię, w obecnych warunkach trudno się skupić na nauce - nawet nie może zamknąć drzwi przed wszędobylskim, ciekawskim i niszczycielskim Młodszym. "Baza" już prawie gotowa...
A ja, w tzw. "międzyczasie", mam same kobiece robótki na tapecie: kładzenie silikonu (ufff, skończone), bejcowanie i lakierowanie podciętych drzwi (uff skończone). Jest dobrze.

niedziela, 2 lutego 2014

Byle do wiosny...

 
Chciałoby się wielkich rzeczy, a tu pospolitość skrzeczy. Przeprowadzka kolejny raz odłożona :-(( ... byle do wiosny. Na budowie zrobił się tymczasowy składzik rzeczy różnych i podłużnych. Kto budował wie, że wykończeniówka potrafi być wykańczająca (i nerwowo i finansowo i czasowo).
składzik rzeczy różnych
Raz na tydzień zaglądam w moje przyszłe kąty i wyciągam graty do dopieszczania. NIGDY nie kupię już niczego do odnowienia pomalowanego farbą! Stołek-kręciołek kupiony na pchlim targu pomalowany był co najmniej 3 rożnymi warstwami, od ceglastej czerwieni do żółtego, zielonego i granatu. Zdzierając kolejne warstwy cisnęły się na usta same niecenzuralne słowa. Najśmieszniejsze jest, że w dniu zakupu "farbowanego" stołeczka, kilkanaście stoisk dalej kupiłam taki sam stołek w "naturalnej" szacie i jeszcze taniej o 5 zł - ironia losu.
Tak więc stałam się właścicielką dwóch kręciołków, które przysposobiłam do przyszłej kuchni (nie wyobrażam sobie kuchni bez taboretów), nadając im całkiem modny wygląd.
nowe stołeczki (przed użyciem)
...i pierwszy pieczony kurczak w nowym piekarniku...mniam!
Bardzo mi się spodobała idea krzeseł w "skarpetkach" (deep dyed, dipped), podpatrzone na pinterest i w blogosferze (ubóstwiam tak "zrobione" krzesło Thoneta z blogu Sentimenti's World) - patrz niżej:
Nie odmówiłam sobie jednak przyjemności zrobienia kilku aranżacji dla bloga (na którym tak niewiele się dzieje), korzystam, póki aparat funkcjonuje - ostatnio bardzo humorzasty, więc zdjęć jak na lekarstwo.
w ulubionej aranżacji boho