"Przestrzeń domu to żywa materia, jakże wdzięczna, gdy potraktować ją z miłością. Nawet jeśli nie jest trendy, żyje własnym, bogatym życiem, jest integralną częścią nas samych. Jest przyjacielem i powiernikiem. Wracamy do niej po walce. Z radością i z nadzieją. Przekraczając próg, bierzemy głęboki wdech. Jak dobrze – znów jestem w domu."
Piątek, piąteczek, piątunio! Tak! zdecydowanie poprawia się nastrój pod koniec tygodnia! Pogoda już nie dołująca, więc wskaźnik zadowolenia z życia ostro skacze w górę i jeszcze perspektywa weekendu!
Odkąd pamiętam zawsze chciałam mieć "garbusa", mam wyjątkową słabość do VW.
Chyba każdy wie jak wygląda VW camper, kojarzący się głównie z epoką dzieci-kwiatów. Wyruszylibyście w podróż takim cudakiem? Ja tak!
Pomarzymy razem?
via: Pinterest*
via: Pinterest*
via: Pinterest*
via: Pinterest*
via: Pinterest*
via: Pinterest*
via: Pinterest*
via: Pinterest*
via: Pinterest*
Chyba wszystko dlatego, że ognisko z kiełbaskami mi chodzi po głowie ;-))
via: Pinterest*
A na ostatek znowu perełka - żółty VW z filmu "Little Miss Sunshine", którego nie widziałam (tylko zajawki) i który muszę upolować do pooglądania."Everyone, just pretend to be normal" - genialne ;-)) Tak, podobno nie ma zdrowych ludzi, są tylko źle zdiagnozowani. A propos, lubicie kino drogi?"About Schmidt" z Jackiem Nicholsonem (film z którego kadr pokazywałam w poprzednim poście) też się zalicza do tej grupy...
via: Pinterest*
Miłego, pełnego uśmiechu weekendu i SZALONEGO zielonego wypoczynku! Z dedykacją dla Was SUN-DANCE:
Moje dzieciństwo to wakacje z przyczepą i moich dorosłych już dzieciaków również. Mogłabym więc pisać na ten temat same ochy i achy:) Nasz camping na kółkach ( ten z dzieciństwa) wzbudzał sensację bo był zrobiony przez mego tatę (zdolną bestię) na początku lat 70-tych a do tego był przyczepą składaną. Budowa wakacyjnego domku trwała jedną zimę, w garażu, po powrocie z pracy. Wyczyn to był wielki bo w tamtym czasie trudno co cokolwiek było a jednak się udało. Materiały zdobywane, gromadzone i przerabiane po naszych, poznańskich, corocznych międzynarodowych targach. Efekt był wspaniały, domek z wszelkimi wygodami i w stylu zachodnim:) Udało się nawet ubłagać firmę (szyjącą tylko na eksport) z Trójmiasta żeby uszyła na miarę dla naszej przyczepy - piękną , pomarańczowo-żółtą część namiotową. Wtedy nie było internetu więc uzgodnienia dokonywano listownie lub telefonicznie. Przyczepa konstrukcji i wykonania mojego taty zdobyła pierwsze miejsce.
Z moimi dzieciakami również jeździliśmy na wakacje z przyczepą, ale już bardziej nowoczesną - z łazienką, ciepłą wodą , lodówką i innymi bajerami. Dwa lata temu postanowiliśmy sprzedać swój karawan bo dzieciaki dorosły a nam zamarzył się kamper... taki tylko dla dwóch osób. Oczywiście liczymy, że marzenie się spełni:)))))) Mamy do czego dążyć:)))
Polecam takie wakacje, świetna sprawa! Pozdrawiam Tomaszowa
marzenie!!!!
OdpowiedzUsuńO tak zdecydowanie marzenie, także i moje... ale wiesz co nasze dłonie to klucze do marzeń, może jakaś zrzuta z przyjaciółmi na garbusa? Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńPomarzyć dobra rzecz, ale chyba wolałabym coś bardzo wygodnego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam...
Dla mnie idealne rozwiązanie na wakacyjną eskapadę we dwoje.
OdpowiedzUsuńRewelacja !
Uściski
Moje dzieciństwo to wakacje z przyczepą i moich dorosłych już dzieciaków również. Mogłabym więc pisać na ten temat same ochy i achy:) Nasz camping na kółkach ( ten z dzieciństwa) wzbudzał sensację bo był zrobiony przez mego tatę (zdolną bestię) na początku lat 70-tych a do tego był przyczepą składaną. Budowa wakacyjnego domku trwała jedną zimę, w garażu, po powrocie z pracy. Wyczyn to był wielki bo w tamtym czasie trudno co cokolwiek było a jednak się udało. Materiały zdobywane, gromadzone i przerabiane po naszych, poznańskich, corocznych międzynarodowych targach. Efekt był wspaniały, domek z wszelkimi wygodami i w stylu zachodnim:) Udało się nawet ubłagać firmę (szyjącą tylko na eksport) z Trójmiasta żeby uszyła na miarę dla naszej przyczepy - piękną , pomarańczowo-żółtą część namiotową. Wtedy nie było internetu więc uzgodnienia dokonywano listownie lub telefonicznie. Przyczepa konstrukcji i wykonania mojego taty zdobyła pierwsze miejsce.
OdpowiedzUsuńZ moimi dzieciakami również jeździliśmy na wakacje z przyczepą, ale już bardziej nowoczesną - z łazienką, ciepłą wodą , lodówką i innymi bajerami. Dwa lata temu postanowiliśmy sprzedać swój karawan bo dzieciaki dorosły a nam zamarzył się kamper... taki tylko dla dwóch osób. Oczywiście liczymy, że marzenie się spełni:)))))) Mamy do czego dążyć:)))
Polecam takie wakacje, świetna sprawa!
Pozdrawiam
Tomaszowa